czarne tło z nakładką tekstową zrzut ekranu

Tożsamość cyfrowa - wymarzony dom na bagnistym gruncie
5 (1)

Kliknij, aby ocenić!
[Całkowity: 1 durchschnitt: 5]

Motywujące amicus curiae dla uczestników DAVOS 2023
Wizja tożsamości cyfrowej
W sierpniu 2016 r. WEF we współpracy z firmą Deloitte opublikował prezentację „A Blueprint for Digital Identity”, a we wrześniu 2018 r. WEF opublikował raport „Identity in a Digital World”. Dokumenty dostarczają ważnych informacji na temat działania tożsamości wydanych przez rząd oraz opracowywania i testowania różnych rozwiązań do zarządzania tożsamością na całym świecie. Jednak oba dokumenty nie odnoszą się do fundamentalnego pytania, w jaki sposób w ogóle kształtuje się państwowa tożsamość i czy jej fundament jest niezniszczalny, czy może bardziej przypomina kupę cegieł lotnego popiołu na bagnach.
Najpierw przyjrzyjmy się, czym jest tożsamość wydana przez rząd. Etymologia terminu tożsamość sugeruje, że chodzi o „identyczność” lub „stan identyczności”. Bycie tym samym co coś, nawet bez zdefiniowania, czym ta rzecz jest, logicznie sugeruje istnienie dwóch odrębnych rzeczy, jednej identycznej z drugą. W odniesieniu do działania „zidentyfikować” oznacza „dostrzegać tożsamość czegoś” lub „ustalać tożsamość czegoś”. Wygląda na to, że ktokolwiek identyfikuje się jako tożsamość wydana przez rząd, upewnia się, że jest taka sama jak ta tożsamość, cokolwiek to jest. W takim przypadku należy zbadać, w jaki sposób ta „rzecz” została stworzona. Zobaczmy, co na ten temat mówi raport WEF. Na stronie 14 raportu WEF, który omawia różne podmioty w ekosystemie tożsamości cyfrowej, stwierdza się: „Administrator lub osoba zlecająca dane dotyczące tożsamości, zazwyczaj kotwica zaufania (np. rząd), która wydaje dane dotyczące tożsamości i/lub możliwość ich kontrolowania”. Gdy rząd wydaje, tj. tworzy, dane dotyczące tożsamości i ma możliwość kontrolowania danych, rząd sam tworzy i kontroluje naturę tej tożsamości.Kwestia tego, z kim właściwie należy się identyfikować, stała się o wiele bardziej interesująca. Nie muszę „identyfikować się” jako ja, ponieważ nim jestem. Identyfikowanie się jako coś innego jest uznaniem, aktem prawnym mającym na celu upewnienie się, że „jest się” tym samym, co „rzecz”, którą ktoś stworzył.
Do pewnego stopnia jest rzeczą oczywistą, że tożsamość wydana przez rząd, o której identyfikację proszą się o przypadkową identyfikację, jest wpisem w systemie informacji o populacji. Do tego wpisu w systemie informacji o ludności odnoszą się wszystkie materialne dokumenty tożsamości, a także tożsamości cyfrowe. Ponieważ wpisy w bazach danych nie są tworzone po prostu siłą wyższą (siłą wyższą/siłą wyższą), musimy dowiedzieć się, jakie informacje są przekazywane rządowi (urzędowi stanu cywilnemu/urzędowi stanu cywilnego) i przez kogo, aby rząd mógł stworzyć dokładny wpis w systemie informacji o ludności. Jak i kiedy tworzone są wpisy do bazy danych i kto je tworzy? Kto dokładnie jest „Emitentem” i przez jaki organ? Zanim zagłębimy się w te pytania, rzućmy okiem na to, co mówi o tym wspomniany wcześniej dokument WEF „A Blueprint for Digital Identity”. Na ilustracji na stronie 32, dotyczącej krytycznej natury tożsamości, zadano pytanie: „Skąd mam wiedzieć, że ten byt jest tym, za kogo się podaje?”. Zakładam, że pytanie dotyczy wiarygodności osoby identyfikującej się jako obywatel w systemie informacji o ludności.


Zauważ, że tutaj ktoś twierdzi, że ma tożsamość, która jest następnie porównywana z czymś w celu zweryfikowania tego twierdzenia. Na stronie 57 czytamy: „Rejestr ludności jest krajową bazą danych, której właścicielem i zarządcą jest rząd fiński. Ta sama zasada obowiązuje w innych krajach z nieco inną terminologią. Na stronie 83 jest napisane: „Obywatele są zobowiązani do dostarczania aktualnych informacji do Rejestru Ludności, aby IdP (dostawcy tożsamości) – mieli pewność, że otrzymywane informacje są prawidłowe”. Innymi słowy, rząd tworzy i kontroluje bazę danych, a ludzie mają nie tylko identyfikować się jako wpisy w tej bazie danych, ale także upewnić się, że informacje w bazie danych są dokładne. Na razie nie możemy tego zrobić, ponieważ nie ustaliliśmy jeszcze, w jaki sposób powstał ten wpis w bazie danych. Niestety dokumentacja WEF nie podaje szczegółów, w jaki sposób tworzony jest wpis do bazy danych ani na jakich informacjach jest on oparty. Dokument koncentruje się wyłącznie na tym, jak efektywnie wykorzystywać dane do dokładnej identyfikacji. Czy możemy zaakceptować dokładność danych systemu informacji o ludności, nie znając dokładnie źródła i treści informacji wykorzystanych do stworzenia tych wpisów w bazie danych, zwanych również osobami zarejestrowanymi? To brzmi jak ogromny skok wiary lub tylko zgadywanie. Kopnijmy głębiej.
Wiadomo, że wpisów do ewidencji ludności dokonuje się na podstawie meldunków przesyłanych do ewidencji ludności przez kościoły, szpitale i magistratów, którzy otrzymują informacje częściowo od rodziców jako informatorów, a częściowo od innych urzędników, którzy rzekomo coś zaobserwowali. Co ciekawe w tym łańcuchu informacji jest to, że formularz rejestracyjny nie jest podpisany przez osobę, która ma być zidentyfikowana przy wpisie, ani nawet przez rodziców, chociaż rodzice przekazują część informacji, np. imię (zawiadomienie o urodzeniu/art. 24 ust. 2 ICCPR). Raport jest podpisany przez funkcjonariuszy, więc wydaje się, że jest to raport prawny, że wydarzyło się coś, co funkcjonariusz zauważył i potwierdził. Ponadto raporty te, które są w formacie papierowym lub elektronicznym, zawierają wyłącznie informacje zgodne z formatem szablonu zaprojektowanego, autorstwa i wypełnionego przez urzędników państwowych. Większość ludzi nigdy nie widziała tych dokumentów, ale później są proszeni o poświadczenie prawdziwości treści tych dokumentów, aby można było „rzetelnie zidentyfikować” osobę zarejestrowaną na ich dokumencie tożsamości. Zachęcam wszystkich do zdobycia kopii tych dokumentów, aby sprawdzić, czy rzeczywiście można ich użyć do identyfikacji osoby lub czy naprawdę można wierzyć, że treść dokumentów jest zgodna z prawdą. Otrzymałem je i nie mogę potwierdzić, że są prawdziwe.
Jeżeli otrzymasz apostille do odpisu aktu urodzenia z księgi stanu cywilnego, apostille będzie brzmiała: „Apostille ta nie poświadcza treści dokumentu, dla którego została wystawiona”, co oznacza, że ​​urzędnik stanu cywilnego nie przebywa jest w stanie potwierdzić Twoją tożsamość na podstawie dokumentów, które stanowiły podstawę Twojego wpisu do ewidencji ludności. Ponadto faktyczny dowód rejestracyjny, który jest podstawą wpisu do ewidencji ludności, nie zawiera żadnych danych biometrycznych, nie identyfikuje niczego biologicznego. Jest to jedynie powiadomienie o zaistniałym zdarzeniu. To wydarzenie jest powszechnie określane jako „narodziny”. W tym momencie wymagany jest Twój aktywny udział. Aby ustanowić połączenie lub, jeśli chcesz, więź (powiązanie) między utworzoną przez rząd tożsamością czegoś „urodzonego” tego konkretnego dnia a tobą, musisz „zidentyfikować się” jako ta zarejestrowana osoba. Musisz „zidentyfikować” siebie jako coś, co powstało tego dnia, w tym wydarzeniu. Twoje działanie lub zachowanie w stosunku do tej stworzonej przez rząd osoby, która „powstała” w dniu swoich urodzin, jest uważane za „życiodajne” dla rekordu bazy danych. Oczywistym logicznym problemem jest to, że nie powstałem tego dnia. Istniałem już około 9 miesięcy wcześniej. Teraz zaczynam rozumieć, dlaczego mój aktywny udział (zgoda/konsensus) jest wymagany, aby uzasadnić domniemanie, że jestem tą samą osobą, co osoba zarejestrowana.
Die Expert
Jeśli wydaje ci się to zbyt fantazyjne, zobaczmy, co inni wiodący eksperci mają do powiedzenia na ten temat. W dniach 21-24 kwietnia 2015 r. zorganizowano wydarzenie pt. „The Hague Colloquium on the Future of Legal Identity”. Definicja terminu „tożsamość prawna” z United Nations ESCAP Asia-Pacific Population Journal, Vol. 29, No. 1 listopada 2014 r., który na stronie 77 stwierdza:
„Biorąc pod uwagę brak powszechnie przyjętej i stosowanej definicji, tożsamość prawną można określić jako uznanie istnienia osoby wobec prawa, umożliwiające realizację określonych praw i odpowiadających im obowiązków”.
Po pierwsze, przyznają, że najbardziej podstawowy budulec praw człowieka, tożsamość prawna, nie jest nawet powszechnie zdefiniowany. Po drugie, sugerują, bardzo konkretnie, że jest to „potwierdzenie istnienia osoby”, co samo w sobie niewiele znaczy. Harry Potter jest osobą, która istnieje, widziałem jego zdjęcia. Pytanie brzmi, jaka jest natura tej osoby, fikcja czy rzeczywistość? Po trzecie, podczas gdy rzeczywista treść tej stworzonej przez rząd tożsamości jest zawieszona – mniej więcej porównywalna z babilońską wieżą planowanej większości myśli, zwaną systemem unoszącym się swobodnie w powietrzu? – ale wyjaśnia się, że „ułatwia realizację pewnych praw i obowiązków”. Wydaje się to sugerować, że prawa i obowiązki, do których się odnoszą, są czymś specyficznym dla tej tożsamości stworzonej przez rząd, czymś innym niż nieodłączne, nieodłączne prawa mężczyzny lub kobiety, zgodnie z definicją biologii, których tworzenie nie jest wymagane przez rząd urzędnicy. Poniższe zdanie czyni to jeszcze jaśniejszym:
„Tożsamość prawna potwierdzona dokumentacją prawną sporządzoną na podstawie rejestracji zdarzeń życiowych…”

Tożsamość jest ustalana przez państwo na podstawie „zdarzenia życiowego”. Jakie konkretne istotne zdarzenie jest rejestrowane i przez kogo? The Journal nie wyjaśnia tego szczegółowo, ale na przykład Merriam-Webster Dictionary potwierdza, że ​​„żywotny” może oznaczać coś, co wpływa na życie lub je niszczy: śmiertelność. Można by oczekiwać, że narodziny lub początek życia będą bezpośrednio związane z tym „zapisanym wydarzeniem życiowym”, ale tak nie jest. Inny uczestnik kolokwium określa tożsamość prawną jako „pojmowaną jako status” (koncepcja), uwaga – nie jako status, ale jako wyobrażenie o statusie. Co może być istotnym lub śmiertelnym wydarzeniem, które uważa się za status, ale wyraźnie różni się ode mnie? Takim, jakim jestem i oddycham, mogę wyobrazić sobie status śmierci, status nieożywionego, fikcyjnego podmiotu prawnego, takiego jak B. społeczeństwo ożywione pozornym życiem poprzez przedstawienie żywych istot, które identyfikują się jako siebie. Przychodzi na myśl prawnicza maksyma prawa międzynarodowego (prawa międzynarodowego): Expressio unius (est) exclusiv alterius / Affirmatio unius exclusio est alterius. Wyraźne stwierdzenie jednego (jest) wykluczeniem drugiego. Wyraźne stwierdzenie jednego (jest) wykluczeniem drugiego. – Afirmacja jednego jest wykluczeniem drugiego. Jeśli stwierdzę, że jestem zasymilowany do nieożywionego rekordu w bazie danych, który ma swoje własne prawa, czy nie potwierdzałbym, że nie działam w charakterze żywej istoty? To brzmi całkiem poważnie, prawie jak sprawa życia i śmierci.
Odmienną definicję tożsamości prawnej podał na Kolokwium przedstawiciel Międzyamerykańskiego Banku Rozwoju, powołując się na publicznie dostępny Glossary of Civil/Civil Status Records and Identification:
„Tożsamość prawna: prawny stan cywilny, uzyskany poprzez rejestrację urodzeń i dowód osobisty, który uznaje osobę za podlegającą prawu i ochronie państwa”.
Do tożsamości prawnej potrzebne są więc dwie rzeczy: rejestracja wydarzenia narodzin (lub śmierci?) oraz „dowód osobisty” osoby, która ustala tożsamość z osobą zarejestrowaną. Oba razem skutkują ponownym uznaniem jednostki za podmiot prawny, przypuszczalnie z prawami i obowiązkami określonymi dla tej zarejestrowanej osoby, tej tożsamości nadanej przez rząd. Jest to dość bliskie mojemu wcześniejszemu komentarzowi, że proaktywna „identyfikacja obywatelska” (w tym kalendarz cywilny/gregoriański/Calendarium Gregorianum Perpetuum/Inter Gravissimas) jest wymagana, ponieważ sam rząd nie wydaje się być w stanie jej zapewnić. Posiadacz dowodu osobistego/paszportu itp. musi najpierw „zidentyfikować się”, zanim prawa i obowiązki będą miały zastosowanie. Wszyscy wiemy, że kontakt z urzędnikami państwowymi jest prawie niemożliwy bez uprzedniego „zidentyfikowania się” lub, jak to się mówi, „zweryfikowania tożsamości”. Co dziwne, wyniki interakcji z funkcjonariuszami wydają się bardziej pożądane przy ustalaniu tożsamości, która nie jest tą nadaną przez rząd. Czasami na szczęście na tym interakcja się kończy.
Nawiasem mówiąc, ten sam słownik definiuje aborcję jako „samoistne lub zamierzone przerwanie ciąży”. Czy poród spontaniczny nie kończy ciąży? Zastanawiam się tylko, dlaczego tak to sformułowali.
O wiele jaśniejsze wydaje się teraz to, że nawet osoby definiujące pojęcie „tożsamości prawnej” i wydające dokumenty tożsamości w celu ułatwienia wykonywania praw i obowiązków zdają się wiedzieć, że prawa i obowiązki różnią się od Rozróżnij prawa i obowiązki osoby który nie identyfikuje się jako osoba zarejestrowana. Powstaje konieczne pytanie, które prawa są prawami człowieka? Prawa, które przysługują każdemu mężczyźnie i każdej kobiecie, niezależnie od rządu, czy prawa wynikające z identyfikowania się jako „osoba zarejestrowana”? Twórcy systemu są pod tym względem mało precyzyjni.
Wspomniany wyżej obserwator kolokwium dochodzi do wniosku, że posługiwanie się zarejestrowaną tożsamością jest „potwierdzeniem statusu jako sposobem odblokowania praw”, ale nadal zastanawiamy się, po co używać dowodu przedstawionego przez nieznanego urzędnika, takiego jak dowód osobisty/paszport itp., aby udowodnić lub odblokować prawa, gdy mają być wrodzone? Ponownie, konieczną konsekwencją jest to, że prawa i obowiązki, które tożsamość nadana przez rząd „odblokowuje” po utożsamieniu się z nią, nie są wrodzonymi i niezbywalnymi naturalnymi „danymi przez Boga” prawami żyjącego mężczyzny lub kobiety (zgodnie z definicją w biologii) są . Czy życie nie jest jedynym oczywistym wymogiem poszanowania praw podstawowych? W świetle tego, nadana przez rząd tożsamość coraz bardziej przypomina fikcyjną maskę Harry'ego Pottera, pozwalającą na zmianę, a nie szacunek dla wrodzonych, niezbywalnych, naturalnych praw „danych przez Boga”.
Rada Praw Człowieka ONZ w swojej rezolucji „A HRC 28 L23” stwierdziła, co następuje:
„Osoby niezarejestrowane mogą mieć ograniczony dostęp do usług lub nie mieć go wcale i mogą nie korzystać ze wszystkich przysługujących im praw” [i że rejestracja urodzeń ma fundamentalne znaczenie] „jako środka oficjalnego zapisu istnienia osoby i uznania jej za osoba wobec prawa".
Oświadczenie to po części brzmi jak bezpodstawna groźba odmowy dostępu do usług publicznych przy jednoczesnym uznaniu, że ludzie mają do nich prawo, a po części potwierdza rozróżnienie między „osobą” a jednostką, która „niż ona” jest uznawana. Biorąc pod uwagę, że tożsamość jest statusem, rozróżnienie między nimi nieuchronnie oznacza, że ​​„identyfikowanie się” jako zarejestrowana osoba zmienia status, który zasadniczo wszyscy mamy, bez konieczności robienia czegokolwiek poza byciem tutaj i oddychaniem.

Bóg, który dał nam życie, dał nam jednocześnie wolność: ręka siły może zniszczyć, ale nie może ich rozdzielić. . Cytaty z pamięci Jeffersona
Wreszcie kolokwium ekspertów ds. tożsamości prawnej omówiło rozróżnienie między obywatelstwem a tożsamością prawną. Uczestnik z Afryki wyjaśnił, że wymóg tożsamości prawnej „tworzy bezpaństwowców tam, gdzie wcześniej byli tylko ludzie bez dokumentów”, ładnie podkreślając, że tożsamość nadawana przez rząd jest mechanizmem zmieniającym status osoby, która się nimi posługuje. Wymuszanie „identyfikacji jako” groźbami lub rozkazami typu: „papiery!” pozbawiłoby cały akt skutków prawnych, gdyż akt „identyfikacji jako” dokonany pod przymusem (przymusem) straciłby na wiarygodności. Ex nihilo nihil pasuje. Z niczego nie powstaje nic. Nic nie bierze się z niczego. Z niczego nie powstaje nic. – uprawnienie nie może powstać z nieważnego lub bezprawnego źródła (ex iniuria).
Wydaje się, że wszyscy samozwańczy eksperci są zgodni co do tego, co to jest, choć z dość oczywistych powodów wolą tego nie definiować. Zmuszanie lub zachęcanie kogoś do proaktywnej zmiany jego nieodłącznych praw może działać lepiej, gdy brzmi fajnie, nowocześnie i wygodnie. „Proszę zeskanuj swój kod QR”, wypowiedziane ładnie brzmiącym maszynowym głosem, jest o wiele przyjemniejsze niż ktoś w mundurze krzyczący „papiery!”.
Podstawy
Od pewnego czasu niepokoi mnie to, czy rzeczywiście istnieje fizyczny lub biologiczny związek między zarejestrowaną tożsamością prawną wydaną przez rząd a mną, czy też tożsamość prawna jest czysto fikcyjną postacią, do której jestem zmuszona, czy identyfikuję się jako tak, żebym nosił maskę, która prawnie zmienia mój status? Nie mówię o pobieraniu od mnie odcisków palców lub próbkach DNA i rejestrowaniu ich jako rzekomo „należących” do zarejestrowanej osoby, ale o początkowym upoważnieniu rządu do nadania mi statusu prawnego, zarejestrowanej osoby, który „posiada” dla mnie. Dla mnie są tylko dwie możliwe opcje. Albo zarejestrowana osoba jest fikcją i ja się jako nią „identyfikuję”, co jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na udział w perwersyjnym cosplayu, albo istnieje fizyczny związek między mną a rejestracją, co zakłada, że ​​rejestracja ma jakiś związek z mnie, czyni wiarygodnym.
Pewnego dnia, gdy patrzyłem na swój pępek (patrząc na pępek), zadałem sobie pytanie: „Czego mi tu brakuje?” i natychmiast zdałem sobie sprawę, że odpowiedź jest fizycznie tuż przed moim nosem. Brzydka blizna na środku brzucha była materialnym dowodem wydarzeń, które miały miejsce w dniu urodzenia zarejestrowanej osoby. Brakowało mi łożyska, lepiej znanego ekumenicznie i biologicznie jako Amnion (Baranek Boży). Natychmiast wyciągnąłem ze szpitala „dokumenty hodowcy” (metrykę urodzenia, zawiadomienie o porodzie) i zobaczyłem, że rzeczywiście potwierdzają one brak owodni w jego pierwsze urodziny. Wyobraź sobie zbieg okoliczności, że łożysko zniknęło w dniu jej pierwszych urodzin ze wszystkich dni po tym, jak mama tak ciężko na nie pracowała (wliczając poród) przez około 9 miesięcy. Teraz, gdy mój pępek dowodzi usunięcia narządu, czy to możliwe, że „to” było „narodzone” tego dnia, skoro istniałem już przed tym dniem (od mojego zapłodnienia/zygoty)? Czy w oderwaniu ode mnie można powiedzieć, że gdy łożysko zostało ode mnie oddzielone, zaczęło „własne życie” lub się narodziło? Cóż, wszystko jest możliwe w fantastyce naukowej, kosmitach, potworach morskich, Frankensteinach, o ile ktoś w nie wierzy.
Co więc stało się z organem? człowieku, gdzie jest moje łożysko? Ku mojemu zaskoczeniu, personel szpitala stał się wyjątkowo niegrzeczny, kiedy zacząłem wypytywać o dokumentację pochodzenia mojego pobranego narządu. Kontakty z nimi ustały całkowicie, kiedy zwróciłem im uwagę, że Rezolucja Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych 55/25 z dnia 15 listopada 2000 r., Protokół w sprawie zapobiegania, zwalczania i karania handlu ludźmi, w szczególności kobietami i dziećmi (Protokół z Palermo), uzupełniająca Zjednoczony Konwencja Narodów Zjednoczonych przeciwko międzynarodowej przestępczości zorganizowanej (TOC), która definiuje pobieranie narządów jako handel ludźmi. Dyrektor szpitala po kilku miesiącach podał się do dymisji, ponieważ nie mógł udzielić żadnych informacji na temat pochodzenia mojego narządu. Mogę mieć urojenia, ale czy ludzkie szczątki nie są usuwane przez przycinanie/spinanie, spalanie? Z popiołu w popiół? Kościół ma stosunkowo dobre wyniki w tego typu działalności, ale czy to możliwe, że przypadkowo ukradli ważny dowód i sprawili, że zniknął, rozrzucając go jak popiół na wietrze? Nie chce mi się w to wierzyć i bardzo by mi się przydało, gdyby kierownik szpitala uczciwie udostępnił dziennik obserwacji, żebym mógł zweryfikować, kto ostatni był w posiadaniu tego narządu. Ktoś musi wiedzieć, ponieważ łożysko samo się nie porusza.
Jedyne, czego mogłem się dowiedzieć, to to, że wszelkie mienie pozostawione w budynku publicznym, takim jak szpital, automatycznie staje się własnością państwa, chyba że właściciel wróci, aby je odebrać. Czy mój członek (członek) stał się w ten sposób członkiem społeczeństwa „obywatelskiego” (gminy, ekumenizmu)? Aby uniknąć nieporozumień: Mój członek nie jest członkiem społeczeństwa obywatelskiego ani członkiem organizacji ekumenicznej. Moim członkiem jest moja własność własna UrOwn (Własność Ovum). Coś co zostało mi dane zanim cokolwiek zapamiętałem, coś co powstało bez udziału jakichkolwiek niezidentyfikowanych urzędników państwowych (tj. urzędników stanu cywilnego) mi obcych.
Dlaczego nigdy nie zamierzam „identyfikować się jako”
Na długo zanim ktokolwiek zaczął mówić o cyfrowych tożsamościach, Thomas Paine napisał w The Rights of Man:
„…ponieważ człowiek musiał istnieć, zanim pojawiły się rządy, koniecznie był czas, kiedy nie było rządu, a co za tym idzie, pierwotnie nie mogło być żadnych władców, z którymi można by zawrzeć taką umowę [czyli umowę społeczną/du Contrat social] zamknąć. Dlatego faktem musi być, że… każdy na swoim własnym suwerennym prawie zawarł ze sobą umowę w celu utworzenia rządu: i jest to jedyny sposób, w jaki rządy mają prawo powstać, i jedyna zasada, na podstawie której mają prawo istnieć."
Do tego należy dodać: Nemo plus iuris transfere ad alium potest quam ipse habet. Nikt nie może przenieść na drugiego więcej praw, niż sam posiada. Nikt nie może przenieść na drugiego więcej praw, niż sam posiada; i teraz masz całkiem niezłe pojęcie o tym, jakie są przyrodzone prawa człowieka i dlaczego Państwo i Repozytorium, zwane potocznie Urzędnikami Państwowymi, tak uparcie próbują zmienić te prawa w coś, co jest dla nich łatwiejsze zarządzać. Tak jak zarejestrowana osoba nie ma nic poza papierem i kawałkami stworzonymi przez jakiegoś nieznanego opiekuna, tak rząd nie ma władzy nade mną, żywym człowiekiem, bez uprzedniego skłonienia mnie do zidentyfikowania się jako ich fikcyjna kreacja i poddania się ich prawom. Kategorycznie odrzucam Primus in tempore.
Sublato fundamentalo cadit opus. Po usunięciu fundamentu praca zawala się. Usuń fundament, konstrukcję lub spadek roboczy.
Drodzy uczestnicy i inni czytelnicy, wpis w bazie danych nie jest w stanie zmienić rzeczywistości.
Fictio cedit verititati, fictio iuris non est, ubi veritas. Fikcja dostarcza prawdy, nie ma fikcji prawnej tam, gdzie jest prawda. Fikcja ustępuje miejsca prawdzie; tam, gdzie jest prawda, nie ma fikcji prawnej.
Dzisiaj-tu-i-teraz, autor: niezidentyfikowany autor.

Wszyscy znamy te niekończące się historie Rockefellera i Rothschilda oraz spiski pierwszej klasy planety więziennej.

Nie musimy spędzać nad tym godzin, skoro wiemy, o co tak naprawdę chodzi.

Czy dziecko może nauczyć się chodzić, oglądając filmy z teoriami spiskowymi o nie mówieniu prawdy o bieganiu?

Jeśli ktoś jeszcze nie wie, że WHO nie jest fajną organizacją, niezależnie od tego, kto ją założył i kto ją finansuje, to prawdopodobnie nigdy nie zrobi nic, by sobie pomóc.

Czytanie i słuchanie opowieści o spiskach, że „nic nie da się zrobić” jest wielkim złudzeniem.

Bardzo ważne jest, aby zdać sobie sprawę, że papierkowa robota, a tym samym zarejestrowana osoba, jest tworem władz, mającym na celu zmianę czyichś praw.

Kiedy to jest jasne, sposób, w jaki przywłaszczają sobie rzekome uprawnienia tych organizacji, staje się jasny, a domniemanie władzy staje się możliwe do obalenia.

Wszystko, co musisz zrobić, to zadać pytanie lub zwrócić uwagę osób, które twierdzą, że to zaprzeczenie.

Jeśli domniemanie zostanie obalone, nie mają już tej mocy i świadomie działają ultra vires.

Oczywiście przestępcy mają to w dupie, ale przynajmniej czerpią przyjemność ze świadomości, że maskarada się skończyła, a to zwykle ma dobre implikacje.

Po pierwsze, szczury uciekają, ponieważ powiedziano im, że nikt się nie dowie.

Po drugie, ci, którzy poświęcili swoje życie na tę mistyfikację, stają się nerwowi, nieostrożni i wyraźnie irracjonalni.

Fajnie jest zobaczyć to w akcji.

To jak oglądanie filmu przyrodniczego.

Najlepsze jest to, że ktoś wspomina o czymś, co powinno być tajemnicą dla osoby zajmującej się konserwacją maszyny.

Od niechcenia wyjaśniając, jak działa mistyfikacja, zobaczysz wszystko, od pustych spojrzeń po ludzi dosłownie uciekających lub nerwowo mówiących ściszonym głosem: „Nie możemy o tym rozmawiać”.

To jest naprawdę zabawne.

Pewien człowiek zajmujący bardzo wysokie stanowisko w Regencji zwrócił się do mnie, uścisnął mi dłoń i skłonił się prawie do pasa.

Wszystko dlatego, że w systemie, w którym żyje, ludzie posiadający tę wiedzę są jego przełożonymi.

Jego problem polegał na tym, że było to tylko jego przypuszczenie.

Biedak właśnie się odsłonił.

Facet był w ogólnokrajowej telewizji setki razy, prowadząc narrację tak, jak powinien to robić dobry, lojalny szaleniec.

Myślę, że nawet próbował stukać obcasami.

Musiałam zagryźć wargę, żeby nie wybuchnąć głośnym śmiechem.



https://www.monticello.org/research-education/thomas-jefferson-encyclopedia/quotations-jefferson-memorial/
https://www3.weforum.org/docs/WEF_A_Blueprint_for_Digital_Identity.pdf https://www3.weforum.org/docs/WEF_INSIGHT_REPORT_Digital Identity.pdf

Zreblogowano z: https://unamcommentariusprimus.wordpress.com/

Przyjazne dla wydruku, PDF i e-mail
Kliknij, aby ocenić!
[Całkowity: 1 durchschnitt: 5]

##########################

Jeśli chcesz, możesz zostawić nam kawę na wysiłek i zainwestowany czas,
Dziękuję Ci

Na wszelki wypadek redaktorzy dystansują się od każdego artykułu. Artykuły niekoniecznie odzwierciedlają opinię redakcji; Nikt nie jest doskonały i możliwy jest błąd. Ponadto: to tylko informacja i niekoniecznie wzbudza zainteresowanie redakcji.

Jako partner Amazon, operator bloga zarabia kwalifikowaną sprzedaż za pośrednictwem linków Amazon umieszczonych na blogu. Prawie cały ten dochód jest zamieniany na paszę dla zwierząt.

Aby komentować posty lub oceniać je gwiazdkami, musisz zarejestrowany i pamiętać być. Nie jesteś jeszcze zarejestrowany?

siła lasu

„Dwutlenek chloru to najskuteczniejszy znany człowiekowi zabójca bakterii”.


???? Dwutlenek chloru firmy Waldkraft

Śledź nas na Telegramie

Śledź nas na Telegramie
https://t.me/+OsDKFYUGdoZkYTdi
18,99 EUR Amazon Prime
Stan na 20 kwietnia 2024 r. 7:37
Kup teraz na Amazon

Przyjazne dla wydruku, PDF i e-mail

komentarza